niedziela, 15 grudnia 2013

Samochodziki i inne śmiesznostki

    W Japonii mieszka ok. 127,6 mln ludzi to ok. 4 razy więcej niż w Polsce, przy czym jej powierzchnia jest  tylko o ok. 17% większa. Nie wspominając po raz kolejny o rozmiarze samych Japończyków, podane powyżej fakty są powodem, dla którego prawie wszystko co posiadają jest małe i przy okazji słodziutkie.
Tym razem pragnę się skupić przede wszystkim na japońskich samochodach. Wyglądają one zupełnie inaczej niż te, które widzimy na polskich drogach. Główną różnicą jest ich wielkość. Rozmiar jest ograniczany przede wszystkim w szerokości, gdyż jeśli chodzi o wysokość, to są one często wręcz nieproporcjonalnie wysokie, dlatego też wyglądają tak śmiesznie. Dodatkowo, czasami mają oryginalne
kolory, a zaglądając do środka niektórych z nich znajdziemy pluszaki i inne ozdóbki. Warto także wspomnieć, że liczne auta są na prąd lub inne alternatywne źródła energii, dlatego też zamiast głośnego warkotu wydają z siebie delikatny szum.


Złoty znaczek. Jest styl.
Na różowo.

Wersja terenowa ;)
Czasami naprawdę kiedy idę ulicą, to nie mogę się powstrzymać od śmiechu, patrząc na te słodziaczki.

Dwuosobowy wariat.

Co ciekawe, oprócz tych maleństw można też znaleźć naprawdę duże vany. Oczywiście także są całkiem wąskie. Aczkolwiek, jest to zastanawiające, dlaczego wielu Japończyków jeździ albo tymi "micro machines" albo ogromnymi busami.


duży i mały

Zdarzają się też marki europejskie lub bardziej nam znane modele, ale to rzadkość. Jak widzicie poniżej, BMW jest otoczony ;)


A oto powód dla którego nieco większe, nie-japońskie samochody są tu tak rzadko spotykane- zwyczajnie nie mieszczą się w garażach! Za to ich maluszki pasują idealnie!



Może przynajmniej ciężarówki mają duże? Nie! Te są nawet bardziej urocze niż samochodzy osobowe.  Konsumpcja towarów w Japonii jest bardzo niska, może dlatego? ;D




 Straż pożarna też jest mini


Oprócz samochodów bardzo popularne są motory. Na moim szkolnym parkingu można znaleźć ok. 200  i to nie byle jakich.
 Z resztą w Japonii są nawet gangi motorowe, co zilustrowałabym jako grupkę przyjaciół wybierającą się w weekendy na wspólne przejażdżki na motocyklach.




A skutery są nawet częściej spotykane.


Mimo wszystko studenci najczęściej korzystają z komunikacji miejskiej. Japonia jest znana ze swoich niezwykłych połączeń komunikacyjnych. Oczywiście metro jest w wielu miastach w postaci niejednej linii!
Natomiast poniżej przedstawiam trzy najpopularniejsze (wg mnie) środku komunikacji miejskiej tj.:

1. JR-  Japan Raiways- Koleje Japońskie- niewiele się różnią od naszych warszawskich kolei podmiejskich.
Na ziemi widać oznaczenia, które wskazują miejsce ustawiania się w kolejce do pociągu. Kółko to rapid train a trójkąt to local train lub odwrotnie ;)

A oto kolejka do pociągu.

2. Shinakansen- super szybki pociąg na dłuższe dystanse. Ma na swoim koncie światowy rekord wynoszący  581,6      km/h. Wygląda imponująco, ale jak się usiądzie i rozpocznie podróż to nie jest nic niezwykłego. 


3. Autobus- ten środek transportu nazwałabym jednym z najbardziej oldschoolowych, jakie widziałam w tym kraju. Japońskie autobusy nie dorastają do pięt polskim, nowoczesnym Solarisom :).


Kończąc, pragnę wspomnieć, że w komunikacji miejskiej nie spotkamy "kanarów". Bilety kasujemy w bramkach przy wejściu i potem jeszcze raz przy wyjściu. Dodatkowo przy tychże bramkach znajdują się budki, w których siedzą panowie kontrolujący przebieg akcji. Odjazd?

środa, 27 listopada 2013

A co ty tam jesz?

        Jeśli uważacie, że będąc w Japonii zajadam się sushi, popijając sake to się niestety mylicie... Restauracje z sushi można spotkać z taką częstotliwością jak w Warszawie, czyli jest ich dużo, ale bez przesady. Japończycy w rzeczywistości gustują w dość odrębnych daniach i wcale nie są one takie zdrowe jak się powszechnie uważa.
Najzdrowsza rzecz jaką spożywają to ryż. Jest on tu niesamowicie popularny. Występuje jako podstawa prawie każdej potrawy, która nie jest zupą. Poza tym robią z niego ciastka, napoje, alkohol, wytrawne przekąski, słodkie, kleiste kulki i dodają go tam gdzie się da, wymyślając przy tym nowe potrawy. Oczywiście warto wspomnieć, iż japoński ryż nie ma nic wspólnego z tym, który znajdziemy w polskich sklepach. Ma inną konsystencję, wspaniały zapach, zupełnie inny smak oraz inaczej się go przygotowuje.
Każdy szanujący się Japończyk ma specjalny przyrząd do gotowania ryżu, z resztą w moim "apartamaneto" też mam jeden, każdy tutaj taki ma, bo bez ryżu żyć się nie da hej!
Urządzenie do gotowania ryżu. Zdjęcie znalezione w internecie, mój rice cooker jest stary i brudny :o.
Ryż ryżem, ale pora na prawdziwe jedzenie! Pozwólcie mi zacząć od dań, za którymi za bardzo nie przepadam i codziennie się zastanawiam jak to możliwe, że Japończycy jedzą tego tak wiele i są to ich ulubione potrawy, podczas gdy otyłość jest tu praktycznie niewidoczna. (Ach te geny!)

Bomba kaloryczna nr 1 i jedno z najczęściej spożywanych dań przez mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni jest: RAMEN.
Ramen to wielka micha najbardziej tłustego rosołu jaki możecie sobie wyobrazić z dużą ilością makaronu i kawałkiem wieprza. Brzmi jak lekarstwo na kaca, ale nie jak lekki lunch. W niektórych restauracjach można wybrać poziom gęstości zupy, co oznacza: wersja light-tłusty rosół, wersja gęsta- bardzo tłusty rosół, wersja turbo- sos do polania pieczonej szynki. Trudno jest to sobie wyobrazić, dlatego przedstawiam wam kilka zdjęć poniżej.
Japończycy tak kochają Ramen, że nawet ze znajomymi natrafiliśmy na festiwal Ramenu w Kioto. Śmiesznie było!




Pozostając przy tłustym mięsie pragnę wspomnieć o kolejnym daniu w stylu: "jak można to jeść?" o nazwie:
Gyūdon. Jest to miska wypełniona plastrami duszonej wołowiny na kupce ryżu. Niestety kawałki mięsa w tej potrawie przypominają bardziej plastry boczku, tak bardzo czuć w nich tłuszcz. Dodatkowo jest to podawane bez żadnych warzyw, oprócz duszonej cebuli, które mogłyby zbilansować taki posiłek.

Zdjęcie z menu. Obok Gyudon po lewej stronie znajduje się zupa Miso, często podawana w zestawie z wieloma potrawami. 

W Japonii znajdziemy także liczne restauracje podające TEMPURĘ. Są to najczęściej krewetki(brzmi dobrze, lecz...) obtoczone w grubej panierce z ciasta naleśnikowego, które rzadko pozwala na delektowanie się smakiem owocu morza. Jednakowoż, pozwala nam poczuć morze złocistego oleju na naszych podniebieniach. Delicje! Z drugiej strony, jeśli ktoś gustuje w "junkfoodach' to na pewno zachwyci go Tempura...

Zdjęcie z wystawy w restauracji. Plastikowa Tempura, ale prawdziwa wygląda tak samo.


KARAAGE, czyli smażone kawałki kurczaka w panierce, coś w stylu KFC. Japończycy to uwielbiają. 
W każdej chwili mogę sobie przypomnieć zaciśnięty głos mojego kolegi wykrzykującego słowo Karaage, tak jakby chciał przywołać swojego Pokemona, a w rzeczywistości był bardzo głodny i miał naprawdę wielką ochotę na to danie. Podawane one jest oczywiście na ryżu i najczęściej polane majonezem, do tego mała ilość zieleniny, czyli zazwyczaj kapusty czy drobno posiekanego szczypioru. Do tego typu dań tj. mięso plus ryż w misce często serwowane jest surowe jajko w oddzielnej miseczce. Każdy sam może je rozbić i polać nim strawę.

Tutaj miałam nawet mały przyrząd do oddzielenia żółtka od białka.


A propos jajka to znajdziemy je w wielu japońskich specjalnościach. Czasem pełni rolę uzupełnienia, 
a czasem np. omletu. W tej formie występuję w OMURAISU (raisu-jedno z określeń ryżu po japońsku). Jest to nic innego jak duża ilość smażonego ryżu, czasem z dodatkami, aczkolwiek nawet jeśli te dodatki istnieją, to w małych ilościach, pokryta omletem i polana dużą ilością ketchupu. Smakiem przypomina mi czasy podstawówki, kiedy dodawałam do wszystkiego ketchup. Także nie jest to wyborne danie, ale tanie, proste i pożywne.

Wersja ze szkolnej stołówki.

Wersja plastikkowa z wystawy restauracji

Czasem zamiast ketchupu, można zamówić z sosem curry, który Japończycy także uwielbiają. Są też opcje z parówkami lub kotletami w panierce.

Skoro już wymieniłam główne słabości kuchni japońskiej, czas na porządne jedzenie i rozkosz dla kubków smakowych lub raczej Waszej wyobraźni...

Wspomniane wcześniej ciasto naleśnikowe jest także wykorzystywane w TAKOYAKI oraz OKONOMIYAKI.

TAKOYAKI to małe, białe kulki właśnie z tego ciasta, w środku których znajdziemy kawałki ośmiornicy
(z jęz. jap. tako-ośmiornica). Posypywane są cienkimi, małymi plasterkami rybnej skórki, które na jeszcze ciepłych kulkach kurczą się, przypominając płomienie. Całość polewana jest gęstym słodkawym sosem sojowym.
Na jednej "welcome party" mogliśmy zrobić je sami!

OKONOMIYAKI to danie jest trochę trudne do opisania, gdyż jego wygląd zależy od preferencji tego, który je zamawia. Generalnie jest to placek złożony z kilku warstw pieczony na gorącej blasze. Pierwsza z nich to naleśnik, potem indywidualny mix, czyli najczęściej kapusta, suszone glony, mięso lub owoce morza i makaron, czasem ser. Górna warstwa to cienki omlet. Na wierzchu sosy i posiekany szczypior. Potrawa ta figuruje przede wszystkich w menu w Hiroszimie, gdzie jej przyrządzanie jest sztuką prezentowaną tuż przed oczami klienta. Kapitalne!
Pan przyrządza Okonomiyaki specjalnie dla mnie z owocami morza.

Robi się! Po prawej podsmażany jest makaron Udon.


Smarowanie sosem.

Gotowe!

O SHABU-SHABU pewnie już wielu z Was słyszało, gdyż od pewnego czasu można to spróbować w Polsce. W Warszawie jest już nawet kilka miejsc, gdzie podają cienko pokrojone kawałki zwykle wołowiny i warzywa gotowane w kociołku wypełnionym bulionem. Co najlepsze, przy tym daniu doświadczymy mnóstwo zabawy i smakowej rozpusty w jednym czasie. Na Shabu-shabu najlepiej wybrać się z grupką znajomych. Wszyscy zasiadają w ten czas przy stole, gdzie na środku znajduje się kociołek, w którym gotuje się bulion. Zwykle zamawia się talerz z mnóstwem przeróżnych warzyw i mięsa. Każdy dostaje szczypce do wkładania i po kilku minutach wyławiania ugotowanych pyszności.

Czymś w rodzaju Shabu-shabu jest YAKINIKU, czyli po prostu coś wspaniałego! A dokładniej wygląda to tak, że zamiast kociołka na środku stołu znajduje się okrągły grill. Ostatnio byłam w restauracji, w której płaciło się określoną sumę za nieokreśloną ilość jedzenia. Oczywiście z moimi znajomymi, studenciakami popadliśmy w jedzeniową euforię i zaczęliśmy testować pojemność naszych żołądków, co skończyło się tym, że gdy skierowaliśmy się do wyjścia, kelner zapytał, czy nie chcemy zamówić taksówki z podtekstem skoro tyle zjedliście... W każdym razie było to znakomite! Grillowane warzywa i wysokiej jakości mięso... Nie byliśmy w stanie przestać w momencie, kiedy wypadało, zapomnieliśmy o wszelkich granicach, w sumie pamiętam to przez mglę, odlot!

Widzicie te twarze? To się nazywa szczęście!






Jednym z moich ulubionych miejsc na kolację jest restauracja z YAKITORI. Są to małe szaszłyki. Najczęściej występują w formie nadzianych kawałków mięsa, zwykle kurczaka na wykałaczki. Bardzo polecam!

Kurczak przekładany ze szczypiorem.


Jedno z dań tak popularnych jak Rosół jest japońska zupy UDON oraz SOBA. W rzeczywistości nie są to nazwy samej zupy, a makaronu, który się w niej znajduje. Udon to grube, podłużne kluski zrobione z mąki pszennej; a Soba to ciemny, cienki makaron z mąki gryczanej. Oba typy spożywa się w bulionie o nazwie Dashi, sporządzanego na bazie wodorostów i ryby. Smak jest zupełnie inny od polskiego Rosołu, gdyż jest słodkawy i nie taki tłusty. Wierzch posypuje się cienko posiekaną szalotką.
UDON. (źrd:21food.com)

SOBA (źrd: earthexcursion.com)


Na koniec warto wspomnieć o SUSHI, które całkiem dobre mam w zwyczaju kupować w supermarkecie lub w sieciowej restauracji, gdzie jeden talerzyk kosztuje ok. 3,50zł, ale mówią, że to jedno z lepszych w okolicy. Prawdziwie dobre Sushi jest tak trudno znaleźć jak w Polsce.
Suchi jeżdżące na szynach. Złap jeśli potrafisz!






Gdybym chciała opisać wszystkie dania jakie oferuje Japonia, musiałabym spędzić na tym chyba parę lat. Mam nadzieję, że czujecie się nasyceni po tym, co zobaczyliście!