czwartek, 7 listopada 2013

Zakupy w supermarkecie

Od kiedy nauczyłam się działu "Shopping" w moim podręczniku od japońskiego, życie w tym kraju wydaje się dużo łatwiejsze i piękniejsze. Aczkolwiek, nadal nie rozumiem wielu japońskich znaków i gdy odwiedzam supermarket bawię się w "zgadywanki". Każda moja wizyta jest fascynującą przygodą. Dotykając, wąchając i oglądając niektóre produkty ze wszystkich stron czuję się jak naukowiec! odkrywca! a czasem po prostu jak zwierzątko szukające pożywienia w lesie. Dodatkowo idąc do supermarketu mam wrażenie, że jestem kimś znanym, wszyscy się we mnie wpatrują lub udają, że nie patrzą. Podglądają, co kupuję i robią zdjęcia ukradkiem, a małe dzieci śledząc mnie, bawiąc się w detektywów.
Co więcej japońskie sklepy są idealne dla "Polaczków cwaniaczków"... W wachlarzu produktów można znaleźć bardzo dużo świeżo przyrządzonych dań gotowych do spożycia. Mniej więcej o godzinie 18:00 niekupione potrawy zostają przecenione czasem nawet o 50%. Obniżają także ceny ryb, mięsa, warzyw. Uważam, że w Polsce coś takiego by nie przeszło, gdyż wszyscy robiliby zakupy tylko późnym wieczorem. Dodatkowo zauważyłam, że Japończycy kupują dużo mniej niż my. Najdłuższa kolejka w jakiej stałam liczyła 2 osoby. Pewnie to też dlatego, że nie ma tu wielkich wózków na zakupy, tylko koszyki.


Jeśli chodzi o ceny to są raczej zbliżone do polskich. Jednak niektóre produkty są dużo droższe. Na przykład warzywa i owoce są niestety bardzo drogie. Jedno jabłko potrafi kosztować tyle, co jeden kilogram w Polsce. Z resztą w ogóle owoce są tu sprzedawane głównie na sztuki.

 Jednym z najbardziej popularnych warzyw jest szczypior widoczny na poniższym zdjęciu, obok znajduje się imbir.

 Tzw. sweet potato, batat, patat czy słodki ziemniak (na zdjęciu po środku) jest tu bardzo popularny, często jedzony na słodko w formie kawałków obtaczanych w sosie klonowym. Lubiana jest także dynia, którą podają ugotowaną. Po prawej widzimy nie wiem co, chyba jakieś korzenie. Dzisiaj spróbowałam ich obwiniętych w glonach nasączonych sosem sojowym i nie dało się tego jeść...

Myślałam, że marchewki mają perfekcyjny kształt stożków tylko w kreskówkach Warner Bros, a tu proszę! W Japonii marchewki są perfekcyjne!
                           

Jedna mała papryczka kosztuje ok. 3 zł. Nie kupuję;).
                         

Tofu Japończycy jedzą w dużych ilościach.

Morela japońska inaczej ume, z której robi się najpopularniejsze wina, jest także jedzona na gorzko. Nie polecam, ma dziwny, kwaśny smak.
                               

Pierogo podobne rzeczy też znajdziemy w japońskich sklepach. 


Podgrzej to sam! Jedna z najpopularniejszych zup w Japonii o nazwie Udon to właśnie te grube kluski w jasnobrązowym bulionie. Najesz się tym tanio, dobrze i do syta!


Jeśli chodzi o gotowe dania to oto właśnie one. Jak pisałam wcześniej, wieczorem są sporo przeceniane :D.



Ryby są tu przeróżne. Najpopularniejsze są: łosoś, tuńczyk i owoce morza.

Dziwne, małe rybki też są w modzie. Jedzone z ryżem.




Moje ulubione ośmiornice:) Mniam!

 Ryby, ryby, zdrowe ryby i smakowite, a niektóre się świecą!

Wędliny, kiełbasy, kabanosy sobie zjem jak wrócę do Polski. Tutaj, za każdym razem jak widzę japońskie wędliny drętwieje mi twarz i dostaje skrętu tułowia. Jednak jeśli chodzi o samo mięso to jest całkiem normalne, najpopularniejsza jest wieprzowina.

 Paróweczki też są przerażające. Pakowane w plastikowych workach.


Ulubiony dział w supermarkecie prawdziwego studenta to zupki w proszku i inne proszki. Zalej wodą lub podgrzej. W Japonii oczywiście jest tej chemii całe mnóstwo!





W dziale słodyczy znajdziemy różności pakowane w dużych paczkach, rzadko sprzedają pojedyncze sztuki. Najpopularniejsze są słodycze na bazie japońskiej, sproszkowanej, zielonej herbaty matcha. Czekolady prawie nie ma. Można powiedzieć, że są tylko jakieś czekoladopodobne wyroby. I wcale nie ma tu miliona rodzajów KitKat-a, jak głoszono w mediach.

Uwielbiane przez Japończyków są ciastka w postaci patyczków w przeróżnych polewach lub z nadzieniem.

Poza tym znajdziemy tu też słodycze z czerwoną fasolką. Np. okrągłe naleśniki z nadzieniem z tejże fasolki.

A tu popularne japońskie słodkie kulki, chyba z ryżu, mają glutowatą konsystencję.

Też japońskie ciastka z nadzieniem np. z czerwonej fasolki. Jeśli zielone tzn. że z herbatą matcha.

A sama matcha wygląda tak!

A tu zimna herbata. Japończycy piją ją jak wodę. Jest bez dodatku cukru i smakuje jak muł (nic lepiej nie opisuje jej smaku). Jednakże można się przyzwyczaić. Ta ciemniejsza jest dużo smaczniejsza. Jeśli chodzi o wodę to najlepsza jest ta z kranu.



Działu "pieczywo" tu praktycznie nie ma. Chleba... nie ma. Jest tylko to, co przedstawia zdjęcie poniżej. Nie rozumiem koncepcji krojenia tego na tak grube kawałki. Może dlatego że gdyby zgnieść jeden kawałek, zostałby z niego kawałek papieru... Nie wiem... Nie kupuję... Nie jem...

Ryżyk- zupełnie inny smak niż ten polski.

Sos sojowy. Jak tu wybrać odpowiedni? 

I w końcu to na co czekaliście (tak tak, wiem) dział alkoholowy. Whisky, sake, słodkie wino z ume to najczęściej pite trunki przez Japończyków. Aczkolwiek, mają też spory wybór win i innych boskich napojów. Co ciekawe whisky i sake sprzedawane są w ogromnych butlach. Podobno kupowane w takich rozmiarach, są potem pite przez dłuuugi czas. Ciekawe jakby wyglądało to w Polsce...




Ale jednak to co nasze to najlepsze, bo to nasze jest. Oto jedyny polski produkt w japońskim supermarkecie i to przeceniony!

Na koniec zakupów udaję się do kasy. Najpierw kładę koszyk po lewej stronie kasy. Kasjerka kasuje je, za każdym razem wypowiadając na głos sumę pieniędzy, która gromadzi się na rachunku. Potem przekłada je do innego koszyka po prawej stronie kasy. Taka kasa automatycznie wylicza i wydaje resztę, aby uniknąć pomyłki obsługującej ją osoby.



Na koniec podchodzimy do stolika obok, wyposażonego w małe torebki, które służą do zapakowania produktów, które mogą się łatwo otworzyć i wszystko zabrudzić. PS. jak widzicie kupiłam małe pomidorki, muszę się usprawiedliwić i powiedzieć, że tym razem zaszalałam ;).











1 komentarz:

  1. Widziałem żubrówkę w japońskim, całkiem ambitnym filmie. Grała tam towar czarnorynkowy. A teraz proszę, przecena. Podtytuł dla twojej relacji mógłby brzmieć-
    "Szogunka w markecie".

    OdpowiedzUsuń