czwartek, 10 października 2013

Szkoła przede wszystkim.

Ten post zdecydowałam się poświęcić szkole, co nie oznacza, że jest skierowany tylko do studentów. Myślę, że zainteresuje każdego, gdyż mój japoński uniwersytet jest ciekawy pod wieloma aspektami...
Jest to prestiżowa szkoła, ale niestety nie pod względem osiągnięć intelektualnych osób do niej uczęszczających, lecz swej historii. Ryukoku University jest jednym z najstarszych uniwersytetów w Japonii.
Co więcej jest mocno związany z buddyzmem...


Ach.. Gdyby tak wyglądała SGH...
Ryukoku składa się z trzech, ogromnych kampusów. Ja mam zajęcia w Seta Campus, który jest położony właściwie w lesie, ale dzięki temu zajmuje bardzo dużą przestrzeń. Budynki znajdują się bardzo blisko siebie. Wszystko jest czyste, nowe, a jak stare to odnowione. Nie ma żadnych brzydkich zapachów (wiem, szok)!!! Nawet pamiętając o tym, że jest to uniwersytet prywatny i tak robi duże wrażenie.
Pozwólcie, że Was oprowadzę!


Do szkoły przyjeżdżam rowerem, jak widać nie tylko ja. Aczkolwiek jako jedyne z moich znajomych z wymiany;)


Kiedy zablokuję koło roweru (co w zupełności wystarczy jako zabezpieczenie) czasami odwiedzam narożny, szkolny sklepik,  śliczny prawda?

W sklepiku można kupić właściwie wszystko od zupki w proszku po I-pada.

Można też tu znaleźć mnóstwo gotowych dań do podgrzania lub spożycia na zimno. Na górnej półce widzimy Onigiri         (trójkąciki z ryżu z nadzieniem np. tuńczykiem z majonezem obłożone zielonymi wodorostami), które najczęściej tu kupuję. Naprawdę kapitalna przekąska;).

Tutaj można sobie odgrzać wcześniej kupione danie.

Tu zaszłam sobie do toaletki. Oczywiście do umywalek muszę się schylać do 90 stopni. Sedesy znajdziemy zarówno w Japanese style jak i Western style.  Western wyglądają jak te w Polsce, Japanese przypominają dziurę w ziemi. Te normalne mają też różne dodatkowe udogodnienia, można sobie puścić zagłaszający dźwięk, brzmiący jak spuszczanie wody.

Idę dalej drogą, przede mną główny budynek, nie mam w nim zajęć.


Chłopiec sobie siedzi na murku. Takie tam atrakcje.

A oto chyba najbardziej nowoczesny budynek. Według mnie przypomina muzeum sztuki nowoczesnej.


W środku czuć potęgę.

Gdy zejdziemy na dół...

Classroom.

Przyłapałam jakiegoś śmiesznego profesorka!

I tu się zaczyna coś, czego chyba żadna szkoła w Polsce nie ma (może AWF)! Mianowicie obiekty sportowe pozwalające młodemu człowiekowi normalnie się rozwijać. Oto stadion nr 1, nawet nie do końca wiem do jakiego sportu służy.

Stadion Narodowy? Nie, to tylko oświetlenie szkolnego boiska. lol.
Stadion nr 2!

                                   


Kolejne boisko


A może tenis? Jeszcze jest duża siłownia i sala gimnastyczna, ale już nie będę Was zamęczać, bo się spocicie hihi.
Idziemy dalej!
Wchodzimy do kolejnego imponującego budynku.


Do wyboru mamy przynajmniej cztery duże stołówki. Na zdjęciu prezentacja menu w formie plastikowych dań.

Na górze widzimy ryż z curry-bardzo popularne, niżej kurczak w panierce z ryżem. To żółte to ryż obwinięty omletem. Na samym dole zupa Udon, czyli coś w rodzaju Rosołu o słodkim posmaku z dużą ilością makaronu.



Tutaj mamy rożne przystawki. Może wy zgadniecie, co to są za potrawy, bo ja w sumie czasem sama nie wiem.



Sałatki.



I płacimy. Tu akurat bardzo mało ludzi, bo przyszłam tuż przed początkiem przerwy.



Tu już w trakcie przerwy, w innej stołówce. Przerwa lunchowa zaczyna się o 12:35 i trwa godzinę. 

Mniam mniam



Zielona herbata i woda GRATIS!

Można też zjeść na zewnątrz.
A tu jeszcze jedna stołówka.



A tu mój kolega Chińczyk zajada sobie smacznie.
Oto sklepiko-kawiarnia, gdzie nie podają kawy, nad czym bardzo ubolewam. W Japonii ludzie w ogóle nie piją kawy. No! na pewno nie ma tu tylu kawiarni, ile w Polsce. Od czasu do czasu można znaleźć Starbucksa, ale to chyba jedyna typowa kawiarnia. Popularne są piekarnie, gdzie można za ok 3,50 zł kupić jakieś dziwne, napompowane ciastko z posmakiem sztucznych substancji. Aż łezka się w oku kręci, gdy pomyślę o polskich wypiekach...

Między stołówką a stołówką mieści się scena, gdzie odbywają się czasami koncerty. Raz nawet natrafiłam na jeden, ale niestety nie dało się tego słuchać.

Siedzące dziewczynki.


Typowo japońskie. To dziwne stworzenie promowało akcję oddawania krwi.

hihi robi nam zdjęcie hihi- japoński standard.

Wracam na zajęcia, bo dzwonią dzwony. Autentycznie kiedy wykłady się rozpoczynają i kończą słychać muzykę... bim bam boom bim... :D


Jeszcze last look na centrum kampusu! Ach pięknie!

Późnym wieczorem przypomina luksusowy hotel. To zdjęcie może nie do końca to ukazuje ;)

To koniec wycieczki. Dziękuję bardzo! Kolejny post już niedługo! 





2 komentarze:

  1. http://c3201142.cdn02.imgwykop.pl/comment_kBGXcN8FNQxJX8nkQTEC9VIn4OpBJdVX.gif

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny blog, ale liczę na więcej zdjęć architektury!:)

    OdpowiedzUsuń